| Źródło: wspólnota.org.pl
O relacjach z imigrantami burmistrz Góry Kalwarii
W badaniu TNS OBOP z 2008 r. opinia mieszkańców gminy na temat cudzoziemców była w większości neutralna lub pozytywna, ale w tym roku 24 stycznia odbyła się w mieście duża demonstracja przeciwko imigrantom. Co zmieniło nastawienie mieszkańców?
Rzeczywiście w ciągu tych kilkunastu lat, kiedy funkcjonuje u nas ośrodek dla uchodźców, a jest to największy z 11 funkcjonujących w Polsce, opinia mieszkańców uległa pewnej ewolucji. Myślę, że główną przyczyną obecnych nastrojów jest to, co się dzieje w Europie. Nie tyle tu, w Polsce, ale właśnie w Europie. Bo były lata, gdy w naszym ośrodku przebywało nawet dwukrotnie więcej cudzoziemców niż obecnie, a nie powodowało to oficjalnych protestów społecznych.
A dzisiaj jest ilu ich jest?
Około 180 osób.
Podobno ośrodek może przyjąć 500 osób?
Od 300 do 400. Zamieszkiwało tu nawet 400 osób. Zmiany w liczbie osób przebywających w ośrodku przekładają się wprost na liczbę dzieci, które realizują u nas obowiązek szkolny. W tej chwili jest 68 dzieci, a mieliśmy już 150 i nie wywoływało to większych negatywnych emocji. Jednak pragnę nadmienić, że u nas liczba uchodźców nie powinna się zwiększać. Chodzi o nastroje mieszkańców i o osoby, które trafiają do ośrodka. Nie znam socjologicznej charakterystyki tych ludzi, ale obecnie są to zupełnie inne osoby niż te, które trafiały do nas w latach 2008–2010. Ich postawy są zupełnie inne. Nie mówię tu o wzroście przestępczości związanej z przebywaniem cudzoziemców na naszym terenie, ponieważ nie odnotowujemy takich zjawisk. Natomiast jest niekorzystna zmiana mentalna. Obserwuję to poprzez problemy w realizacji obowiązku szkolnego.
Ośrodek w Lininie utworzono w 2004 roku. Czy pamięta pan, jaki stosunek miały ówczesne władze gminy do wykorzystania koszar po jednostkach nadwiślańskich na ośrodek dla cudzoziemców?
W gminie było wówczas duże oczekiwanie, by zagospodarować miejsce po jednostkach nadwiślańskich. To był główny temat rozmów władz gminy z kierownictwem Urzędu ds. Cudzoziemców. Mówiło się wtedy o wartości dodanej dla gminy, o nowych miejscach pracy i zagospodarowaniu obiektów. Wydaje się, że wówczas nie przewidziano wszystkich trudności, które później dały znać o sobie i z którymi musimy się dziś mierzyć.
Jakie trudności w wykonywaniu zadań gminy powoduje istnienie ośrodka?
Jeśli chodzi o zadania ustawowe gminy mające związek z cudzoziemcami, to wynikają one głównie z ustawy o systemie oświaty. Ośrodek w Lininie leży w mało zaludnionej części gminy, a do obwodowej szkoły uczęszcza obecnie 172 uczniów, w tym 38 cudzoziemców. Gdyby pojawiło się tu około 150 cudzoziemskich dzieci realizujących obowiązek szkolny, nasza młodzież mogłaby się stać mniejszością w tej szkole. To prowadziłoby do niekomfortowej sytuacji.
Czy młodzież z ośrodka była agresywna wobec miejscowych?
Konflikt polega na czymś zupełnie innym – to jest brak komunikacji wynikający z nieznajomości języka, wiedzy na temat naszej historii i naszych wartości oraz zasad zachowania się w placówkach oświatowych. Te dzieci trafiają do ośrodka i praktycznie następnego dnia nieprzygotowane przychodzą do naszych szkół. I to jest największy problem, który pojawia się od lat.
Zgłaszaliście ten problem Urzędowi ds. Cudzoziemców?
Postulowałem ministrowi edukacji konieczność zmian w prawie oświatowym. Widzimy potrzebę wprowadzenia okresu przygotowawczego dla tych dzieci zanim trafią do szkół. Chodzi o przynajmniej 3-miesięczny okres nauki języka polskiego, poznanie zasad postępowania w naszych szkołach. Dla naszych dzieci szokiem są niektóre zachowania uchodźców, np. nierespektowanie poleceń wydawanych przez nauczycielkę jako kobietę. Być może kultura naszych gości uznaje za naturalną niższą pozycję kobiety w społeczeństwie, ale polskie dzieci traktują to zachowanie jako nieprawidłowość. Dlatego mówiliśmy ministrowi, że powinien być wprowadzony okres adaptacyjny, bo jeśli od początku będzie między dziećmi choćby minimalna komunikacja językowa, to zapobiegnie to wielu konfliktom i problemom. Jako gmina podjęliśmy decyzję, że nie wszystkie dzieci cudzoziemskie będziemy kierowali do szkoły obwodowej. Rozlokowaliśmy je w kilku szkołach, w związku z tym na gminę spadł obowiązek ich dowozu, co wiąże się z dodatkowym kosztem. Pamiętam, że w ramach dobrej współpracy szef Urzędu ds. Cudzoziemców chciał nam zrefundować te koszty, ale okazało się, że nie ma do tego podstawy prawnej. Należy podkreślić, że zrozumienie i współpraca z ośrodkiem jest dobra, jednak wszyscy poruszamy się w ramach swoich kompetencji.
Cały wywiad do przeczytania tutaj: http://www.wspolnota.org.pl/aktualnosci/aktualnosc/uchodzcy-chca-na-zachod/
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj